Rozdział 3

Norymberga, dworzec kolejowy, sobota, 17 czerwca, godzina 19:03, Yumi Ishiyama


Yumi siedziała spokojnie w jednym z wagonów pociągu relacji Frankfurt - Monachium, który właśnie zatrzymał się na dworcu kolejowym w Norymberdze. W trakcie całej swojej podróży zdążyła już przeczytać znaczną większość grubej książki, którą wzięła ze sobą dla umilenia drogi. Była to romantyczna powieść z wątkiem kryminalnym, który zdaniem Ishiyamy doskonale łagodził sceny romansu, dzięki czemu nie była to “typowo babska” literatura.


-No to jeszcze niecała godzina jazdy przede mną. Dziwnie szybko zleciała mi ta podróż. Choć nie zmienia to faktu, że zmiana stref czasowych jak zawsze jest najgorsza – zwłaszcza z Azji do Europy. Do tego jeszcze się nie wyspałam. Mam nadzieję, że nie przestraszę Ulricha swoim tragicznym wyglądem. Jakoś to będzie. Musi być. Zresztą zatrzymuję się u niego tylko na kilka dni. Oby. Nie chcę mu się narzucać. I tak będę musiała mu podziękować, że się zgodził. Mógł przecież odmówić. Nie miałabym mu tego za złe, chociaż bardziej by to skomplikowało mój wyjazd z Japonii. Nie wiem do kogo jeszcze bym się mogła zwrócić o pomoc i nocleg. Ulrich zawsze był bardzo miły i pomocny. Pod tym kątem nic się nie zmienił. Mam nadzieję, że jego dziewczyna (a może nawet żona?) nie będzie na niego zła, że mi pomaga. Zła to nie to słowo, raczej zazdrosna. Nie ma nic gorszego niż zazdrosna kobieta. Jakoś się wszystko ułoży. Muszę zachować spokój, bo zaczynam się zdecydowanie za bardzo denerwować.

 

Monachium, główny dworzec kolejowy, sobota, 17 czerwca, godzina 19:47, Ulrich Stern


Ulrich po przygotowaniu obiadu i posprzątaniu jeszcze raz pobieżnie mieszkania, ubrał się w ciemnoniebieskie jeansy i białą koszulkę z krótkim rękawem. Na nogi wsunął swoje ulubione czarne trampki, po czym upewniając się, że zamknął mieszkanie, pobiegł w stronę swojego samochodu. Po nieco ponad kwadransie był już na dworcu kolejowym.


-Dobra. Wszystko jest gotowe. W jakimś tam stopniu. Muszę sprawdzić, o której ma przyjazd pociąg z Frankfurtu. Cholera, ale dawno nie byłem na tym dworcu… Gdzie podziała się ta tablica z godzinami przyjazdów? Może kogoś zapytam? Nie. Lepiej nie. Jeszcze pomyślą, że ja jakiś turysta jestem. Chyba się jednak zgubiłem… A nie! Jednak nie! Primo victoria! Oto jest! No dobra, to teraz, gdzie ten pociąg się wyświetla… O tutaj! Dobra. Pociąg ma przyjazd za nieco ponad dziesięć minut. W sam raz. Tor 22 – idziemy. Ugh. Chyba zaczynam się denerwować. Czy ja ją w ogóle rozpoznam? Może się zmieniła i wygląda teraz inaczej. Na pewno się zmieniła. Już przecież nie jest nastolatką. Z drugiej strony jest przecież Azjatką. Ile może być w pociągu z Frankfurtu Azjatów? Pewnie nie dużo. A co jak akurat przyjedzie jakaś wycieczka z Japonii i jej nie znajdę? Stern! Ogarnij się! Poradzisz sobie!


Monachium, główny dworzec kolejowy, sobota, 17 czerwca, godzina 20:01, Yumi Ishiyama


Yumi zaczęła się zbierać pomału do wyjścia, gdy zauważyła, że pociąg zbliża się już do docelowej stacji. Zebrała wszystkie swoje rzeczy - książę schowała do torby, ładowarkę do telefonu wcisnęła do kieszeni swojej kurtki jeansowej, a także zdjęła walizkę z półki na bagaż. 


-Walizkę mam, torbę mam, książkę wzięłam, ładowarkę do telefonu wyjęłam i schowałam. No to chyba wszystko. Czas wysiadać! Wszystko będzie dobrze. Sporo osób wysiada na tej stacji. Mam nadzieję, że znajdę szybko Ulricha i przy tym się nie wygłupię. Jakoś to będzie. Och, ale jestem gapa, zapomniałabym telefonu! Skleroza nie boli. 


Kiedy pociąg zahamował na stacji, Yumi niepewnie wysiadła z pociągu na peron, rozglądając się przy tym dokładnie po otoczeniu. Próbowała odszukać w tłumie znajomą twarz, ale ku jej rozczarowaniu nie znalazła nikogo, kto mógłby przypominać chociaż Ulricha.


-Dobra, to jak już jestem na peronie to dobrze by było przejść się wzdłuż, żeby poszukać Ulricha. No, Ulrich, gdzie jesteś? Tyle tutaj osób. Nie znajdę go! No nie znajdę go! Yumi! Weź nie obgryzaj tych paznokci – wyglądasz jak jakieś dziecko, które się zgubiło i szuka mamy. Wrzuć na luz. Będzie dobrze. Znajdziesz go. Czekaj, czekaj. Tam stoi jakiś facet i się rozgląda. Czy to może być on? Nie… Widzę, że jakaś kobieta do niego biegnie. To nie on. Cholera. Bardzo niedobrze.


Yumi szła powoli przez peron, rozglądając się dookoła siebie. Otaczał ją z każdej strony tłum ludzi, którzy spotykali się ze swoimi bliskimi wysiadającymi z pociągu. Nagle ktoś wpadł na nią, przez co jej walizka upadła na podłogę. Mężczyzna schylił się i podał jej rączkę od torby do ręki. 


-Przepraszam. - Łaaa! O Boże! Facet, ale mnie przestraszyłeś, jak tak na mnie wpadłeś niespodziewanie. Nie robi się tak! Już myślałam, że chcesz mnie okraść czy coś… Heh. Yumi, dobrze by było coś odpowiedzieć! Halo! Ok.

-Nic się nie stało. - No i jeszcze firmowy uśmiech do tego i wszystko będzie dobrze.

-Yumi? - No tak, a kto? Zaraz, ale skąd on zna moje imię? Czy to…

-Ulrich?

-We własnej osobie! - Ale się zmieniłeś! Jak dojrzale wyglądasz. Pewnie niejedna kobieta się za tobą ogląda… Na 100% musisz mieć partnerkę. No, Yumi, powiedz coś bo on czeka!

-Dobrze cię widzieć. Martwiłam się, że nie będę mogła cię znaleźć, bo bardzo dużo osób teraz jest na dworcu. - Może dobrze byłoby mu podać rękę albo go po przyjacielsku poklepać… Przytulić? Nie… Jego partnerka by mnie zabiła. Chociaż… Nie. Nie. Dopóki nie upewnię się, że jest wolny to nie będę robić żadnych gwałtownych ruchów. Zresztą nawet nie wiem czy mnie jeszcze lubi. Tyle lat nie mieliśmy ze sobą kontaktu… Ale przecież zgodził się mnie przyjąć do siebie. A co jak zrobił to z grzeczności?

-Też się martwiłem, czy uda mi się ciebie znaleźć. No, ale udało nam się. To idziemy?

-Tak, chodźmy. - Yumi! Zachowujesz się jak dziecko. Spokojnie. Nie denerwuj się. Wszystko będzie dobrze. Nawet jeśli Ulrich ma dziewczynę to przecież nie wprowadzasz się do niego na stałe. To tylko kilka dni. A co jak mnie jednak nie polubi? Ech. Polubi, czy nie – to nie ważne. To będzie zależało od niej. Przecież nie mam wpływu na to czy ktoś mnie lubi, czy nie. Kurcze, tak się zamyśliłam, że nawet nie wiem kiedy znaleźliśmy się na parkingu i przez cały czas nic nie mówiłam, jeszcze Ulrich pomyśli sobie, że jestem stuknięta! Zastanawiam się jaki ma samochód… Serio? Dostawczak? To jest jego auto?

-Bardzo cię przepraszam, Yumi, nie mam swojego samochodu. Jak potrzebuję to jeżdżę służbowym. - Co on, czytać w myślach umie? Yumi ogarnij się! Zauważył, że się zwiesiłaś na samochodzie i dlatego poczuł się niekomfortowo. Powiedz coś szybko, bo się jeszcze obrazi!

-Spokojnie, nie mam wygórowanych wymagań. Bardzo mi miło, że po mnie przyjechałeś. Mówisz, że to twój służbowy samochód, to czym się zajmujesz w pracy? - O tak. Bardzo dobrze, zmień temat.

-Pracuję jako kurier. - Jako kurier? Ty?! Dlaczego?! Miałeś takie możliwości rozwoju, a zostałeś kurierem? A co twój ojciec na to?

-Rozumiem. - I tylko tyle? No to teraz to na pewno się obrazi. Wtopa.


Monachium, parking przy dworcu, sobota, 17 czerwca, godzina 20:25, Ulrich Stern


Ulrich bez zbędnych słów wziął walizkę od przyjaciółki i włożył ją do bagażnika samochodu dostawczego. Następnie podszedł do drzwi pasażera, otwierając je szeroko, zaprosił gestem Yumi, żeby wsiadła. Kiedy już to zrobiła, zamknął drzwi, przeszedł przed maską samochodu i wsiadł za jego kierownicę. Cisza, która panowała w pojeździe w trakcie jazdy była dla Sterna utrapieniem. 


-Yumi jest jakaś dziwna. Strasznie spięta. Nic się nie odzywa. Boże, może już ma mnie dość? A jak jej powiedziałem, że jestem kurierem to w ogóle zrobiła taką kwaśną minę. Chyba jej się to nie spodobało. Na bank szybciej się wyprowadzi ode mnie niż tu przyjechała. Muszę poprawić mój wizerunek. Tylko jak? Nie jestem zbyt bogaty… Nie mam samochodu… Stern! Przecież ona może mieć partnera, a ty myślisz już jak ją poderwać. Tak nie może być. To nic, że odkąd ruszyłeś z parkingu ona nic nie powiedziała. To nic, że jak się spotkaliście na peronie to się przestraszyła. To nic, że wyglądała na zdegustowaną, kiedy powiedziałeś jej, że to ty. To nic, że brzydzi się twojego samochodu. To nic, że gardzi twoją pracą. To nic, że…

-Ulrich! Uważaj! - Niech to szlag. Nie zauważyłem tego dzieciaka na rolkach. Było o krok od tragedii. Dobrze, że Yumi zareagowała, bo bym go potrącił. Muszę się bardziej skupić na jeździe. Nie mogę aż tak odpływać. Jeśli chcę się użalać nad sobą, to zrobię to w domu. No tak, ale Yumi tam będzie. To kiedy to zrobię? Najwyżej wyjdę na spacer i powiem jej, że zawsze spaceruję. A co jak będzie chciała iść ze mną? To jej powiem, że lubię chodzić sam. No tak i ją okłamiesz. Ładnie, Stern, ładnie.

-Ziemia do Ulricha! Co się z tobą dzieje? Skup się! - No właśnie, Stern! Skup się! Szybko! Raz, raz! Powiedz jej coś, bo zachowujesz się jak dziwak!

-Przepraszam, od rana źle się czuję. - Dobra wymówka!

-Jesteś chory? - Oj, to było złe. Dlaczego ma taki smutny wyraz twarzy?

-Nie. Po prostu się nie wyspałem. - Dobrze, bądź szczery!

-Nie martw się, ja też się nie wyspałam. Marzę już o pójściu spać. - Ja też, Yumi, ja też.

-To jak tylko dojedziemy do mnie, to możesz się położyć spać. Nie będę ci przeszkadzał.

-Najpierw wolałabym się odświeżyć po podróży. - No tak, że też na to nie wpadłem...

-Oczywiście. Możesz korzystać z mojego mieszkania, jakby było twoje. - Szkoda, że nie jest nasze. No może jak na mieszkanie dla dwóch osób jest troszkę małe, ale może na start by się jeszcze nadało…

-Dziękuję. To miło z twojej strony. Postaram się jednak nie nadużywać twojej gościnności.

-Daj spokój, Yumi. Naprawdę czuj się jak u siebie.


Monachium, mieszkanie Ulricha, sobota, 17 czerwca, godzina 21:14, Yumi Ishiyama


Kiedy dojechali już na miejsce, Ulrich wyjął walizkę z bagażnika i machnął ręką do Yumi, żeby szła za nim. Obydwoje weszli na klatkę schodową i zaczęli kroczyć po schodach do góry, a gdy dotarli już na drugie piętro, Stern otworzył drzwi swojego mieszkania, mrucząc coś niewyraźnie pod nosem. Yumi pierwsza weszła do środka, przyglądając się bacznie pomieszczeniu.


-Ulrich mieszka w takim małym mieszkanku? Czy to znaczy, że jest sam? Że nie ma żadnej kobiety? Stop, Yumi! Nie rozpędzaj się – może się z kimś spotykać, a niekoniecznie muszą już ze sobą mieszkać. Najlepiej będzie zapytać. To nic nie zaboli. Chociaż trochę głupio się pytać o takie rzeczy zaraz po wejściu do czyjegoś mieszkania. Byłoby to nietaktowne i brzmiałoby idiotycznie. Wszystkiego się dowiem w odpowiednim czasie. Ale przydałoby się to wiedzieć, jak mamy razem funkcjonować.

-Yumi, ugotowałem makaron z sosem. Może chciałabyś zjeść? - O! Ulrich coś ugotował. Kurcze, miła odmiana, jak ktoś ci coś podaje, a nie trzeba samemu sobie podawać.

-Pewnie, chętnie zjem. - Ciekawe, czy to będzie dało się zjeść. Ulrich nigdy nie miał zdolności kulinarnych.

-To siadaj, zaraz ci podam. - Naprawdę miła odmiana, ale nie chcę za bardzo się narzucać Ulrichowi. Nie jestem jakimś tam ważnym gościem, żeby tak koło mnie skakać. Jutro ja coś ugotuję, no chyba, że nie pozwoli mi korzystać ze swojej kuchni, znaczy z aneksu kuchennego. W ogóle to takie mało umeblowane to mieszkanie. Można by tu dołożyć trochę mebli, odnowić te białe, nudne ściany, postawić ze dwa kwiatki w doniczkach i już by było bardziej przytulnie. Ewidentnie Ulrich musi mieszkać sam. Chociaż jak na mieszkanie faceta jest tu zadziwiający porządek…


Ulrich szybko włożył do kuchenki mikrofalowej przygotowane wcześniej danie. W międzyczasie, kiedy się ono grzało przyniósł sztućce do stołu, wyjął sok z lodówki i nalał do dwóch szklanek, kładąc każdą z nich na stole. Kiedy mikrofala zapikała, wyjął z niej jedzenie i nałożył na talerze.


-Proszę bardzo, to twoja porcja. - Hmm… Pachnie niesamowicie. I jakie przy tym jest pyszne. Oj, mogłabym takie dobroci jeść codziennie. Może nie jest to jakieś wystawne danie, ale jest naprawdę dobre i odpowiednio przyprawione. Ulrich zdecydowanie poprawił się w dziedzinie gastronomii. Generalnie widać, że wydoroślał. Już nie jest tym nastolatkiem, którego pamiętam ze szkolnych lat. Teraz jest przystojnym mężczyzną. Bardzo przystojnym mężczyzną.

-Yumi, czy coś jest nie tak ze mną, że się tak we mnie wpatrujesz? - Co? Nie. Nie! O Boże, musiałam się na nim zwiesić na zbyt długo. Kurczaki. No tak, a teraz zaniemówiłam. On naprawdę pomyśli, że jestem nienormalna! Nie patrz się na niego. Nie patrz!

-Nie nic. Po prostu się zamyśliłam. Przepraszam. - Dokładnie! Udaj, że nic się nie stało. Zaraz zapomni o dziwnym zachowaniu i będzie po sprawie. No, ale nie patrz na niego! Ale gdyby tak spojrzeć? Jeszcze raz? Nie! Definitywnie nie!

-Spokojnie, nic się nie stało. Przez chwilę myślałem, że może wyrosło mi jakieś dodatkowe ucho czy coś. - On się śmieje? Obrócił to w żart. O niebiosa! Tak! On się śmieje i to z siebie, a nie ze mnie. Hahaha. No tak. Stary, dobry Ulrich. Zawsze potrafił rozładować atmosferę. No może nie tak świetnie jak Odd tymi swoim idiotycznymi żartami, ale też miał ten dar rozśmieszania. Hahaha!

-A tak na poważnie to nie jestem brudny? - Halo, Yumi! Koniec śmiechu. Ulrich się o coś pyta!

-Nie, nie. Wszystko jest w porządku. - Jak najlepszym i mam nadzieję, że przynajmniej na czas mojego pobytu tutaj to się nie zmieni.


Monachium, mieszkanie Ulricha, sobota, 17 czerwca, godzina 21:48, Ulrich Stern


Kiedy skończyli jeść, Ulrich pozbierał naczynia, przetarł stół po jedzeniu, a następnie zabrał się za mycie talerzy. W międzyczasie Yumi porządkowała swoje rzeczy w walizce, żeby znaleźć potrzebne ubrania i kosmetyki. 


-No i jakoś to poszło. Zjedliśmy i o dziwo, nie wypluła jedzenia, a nawet mam wrażenie, że jej smakowało. Ech. Teraz jak już naczynia są umyte to trzeba ogarnąć tematykę spania - nadmuchać materac i pościelić łóżka.

-To ty, Yumi, będziesz spała na kanapie, a ja się prześpię na materacu. - Dobrze, że wziąłem materac z pompką wbudowaną, bo bym teraz wyziewał ducha do jego wnętrza, a tak to samo się pompuje. Chwała technologii! Ktoś, kto wymyślił takie cudo był geniuszem i powinien dostać Nobla.

-Jesteś pewny, że chcesz spać na podłodze? - No i coś taka zdziwiona? Przecież nie każę ci spać na materacu. Jesteś moim gościem. Nie wypada tak.

-Pewnie. Zresztą, materac też jest wygodny. - A tego to Stern jeszcze nie wiesz, bo nie spałeś.

-Jak chcesz, ale zawsze będziemy mogli się zamienić. Powiesz mi jeśli będzie ci niewygodnie?

-Yumi, wątpię, żeby mi było…

-Powiesz? - A będę miał wyjście?

-Tak.

-No to zgoda. Będzie ci przeszkadzało jeśli pójdę się umyć? - A czemu by miało? Przecież nie pozabijamy się w kolejce do prysznica.

-Nie. Umyj się na spokojnie, a ja dokończę ścielić łóżka.

-Dobra. - Uf. Poszła sobie. Nie wiarygodne jak ona mnie potrafi szybko zestresować. Od razu się martwię czy źle wyglądam albo czy powiedziałem coś nie tak. Nigdy tak nie miałem. To jakieś totalne wariactwo. Te kilka dni może okazać się dla mnie naprawdę trudne. Nie chciałbym, żebym swoim dziwnym zachowaniem odepchnął Yumi, ale też nie potrafię się przy niej inaczej zachowywać. Poza tym, że dziwi mnie jaka ona jest cicha. Nic nie mówi. Jak byliśmy w liceum to na każdej przerwie jej się buzia nie zamykała – oczywiście w towarzystwie przyjaciół. Przy innych stawała się taka jakby jej nie było. Taka jak teraz? Czy ona czuje się nieswojo? No kto by się nie czuł. Praktycznie nie utrzymywaliśmy ze sobą żadnego kontaktu. Jesteśmy dla siebie w tym aspekcie trochę obcy. Może będzie lepiej zagadać? Jakoś tak spokojnie porozmawiać o tym jak nam minęło ostatnie klika lat po skończeniu szkoły. Może to przełamie mury.


Monachium, mieszkanie Ulricha, sobota, 17 czerwca, godzina 22:37, Yumi Ishiyama


Yumi wzięła długą i relaksującą kąpiel, poniekąd zatracając się w cieple spływającej po jej ciele wody. W końcu jednak musiała zabrać się za wymycie włosów i spłukanie ich, żeby nie zajmować zbyt długo łazienki. Po skończonej kąpieli, wytarła się, założyła swoją ulubioną piżamę - czarną bluzkę z białym motylem na przodzie i spodnie-rybaczki w kolorze szarym. Następnie wysuszyła włosy i rozczesała je. Wychodząc z łazienki, od razu rzuciła się na pościelone przez Ulricha łóżko.


-Och, jak dobrze jest się wykąpać po takiej podróży i siedzieć sobie teraz w łóżeczku w milusiej piżamie. Muszę powiedzieć, że choć kanapa Ulricha wygląda niepozornie, jest naprawdę wygodna. Nie jest ani za twarda, ani za miękka, jest taka w sam raz. Teraz Ulrich poszedł się myć. Nawet nie pytałam go czy ma jutro pracę. Wiem, że jest niedziela, ale może akurat pracuje? Koniecznie się go o to muszę zapytać. Jeśli miałby wolne, to moglibyśmy się gdzieś przejść na jakiś spacer. To też mogę zasugerować. O, właśnie wyszedł! Ale ekspresowo mu poszło!

-Ulrich, pracujesz jutro? - Zwięzłe i krótkie pytania są najlepsze.

-Nie. Jutro mam wolne. Generalnie, pracuję od poniedziałku do piątku, od piątej do około pierwszej po południu, ale czasem trafiają się nadgodziny i muszę zostać w pracy dłużej. - No to super! Teraz pytanie, czy się gdzieś nie przejdziemy. A może lepiej się go zapytam, czy ma kogoś. Taki spacer mógłby zostać źle odebrany przez jego potencjalną partnerkę. Nie. Nie zapytam go tak wprost. Zapytam o spacer. Nic więcej.

-To może byśmy gdzieś poszli jutro w ramach dnia wolnego? Ja i tak dopiero od poniedziałku zacznę czegoś dla siebie szukać. - Mam nadzieję, że będę miała szczęście...

-Jasne. Nie widzę problemu, ale pod jednym warunkiem. - Pewnie chodzi o to żebyśmy nie chodzili po okolicy, gdzie jego dziewczyna mieszka.

-Jakim?

-Śpimy do południa. Nie chcę się zrywać rano. W tygodniu muszę to robić i nie jestem z tego zadowolony. - No tego to się nie spodziewałam.

-Zgoda, śpimy tak długo jak zechcesz, a potem się gdzieś przejdziemy. - Chociaż nie wiem, czy dam radę spać aż do 12.

-Dobra, dobiliśmy targu. - No i postanowione!


Monachium, mieszkanie Ulricha, sobota, 17 czerwca, godzina 03:07, Ulrich Stern


Ulrich i Yumi położyli się spać chwilę po 23, jednak ciężko było im zasnąć. Obydwoje rzucali się na łóżku, szukając dogodnej pozycji do spania. Wreszcie Yumi udało się usnąć, ale jej sen nie był głęboki. Ulrich natomiast cały czas próbował bezskutecznie usnąć. Wkładał nawet głowę pod poduszkę, jednak i to nie przyniosło pożądanego efektu. Kiedy zegar wskazał parę minut po trzeciej, zirytowany brakiem snu, podniósł się na materacu do pozycji siedzącej i schował twarz w dłoniach.


-Znowu nie mogę spać. Jak tak dalej pójdzie to w poniedziałek będę nieprzytomny. Nie mogę się w ogóle na tym materacu ułożyć. Nie jestem przyzwyczajony do spania na podłodze, ale dla Yumi warto się przemęczyć. A co do niej, no to chyba nie śpi najlepiej, strasznie rzuca się na łóżku wte i wewte. Musi mieć koszmary albo tak jak ja nie może usnąć. Zastanawiam się czy jej się nie zapytać czy wszystko w porządku, ale boję się ją obudzić, jeśli jednak śpi. Ale może jednak? Jak bym miał zły sen to chyba wolałbym być z niego obudzony. Może spróbować? A co jak mnie opieprzy, że ją obudziłem? Ok, chłopie weź się w garść. Wstań i podejdź do niej – bądź przyjacielem. Zawsze możesz powiedzieć, że się martwiłeś czy z nią wszystko dobrze. Spokojnie podejdź, bez gwałtownych ruchów.

-Yumi? - może za cicho powiedziałem? - Hej, Yumi. Yumi, obudź się.

-Nie dotykaj mnie psycholu! - Łaaa. Czemu mnie uderzyłaś? I psycholu? No wiesz co?

-Spokojnie, Yumi, miałaś zły sen. To ja, Ulrich. Wszystko jest w porządku. - Ciekawe co się jej śniło. Wygląda na bardzo przestraszoną.

-Ulrich? - No, a kogo się spodziewałaś?

-No, tak, już ci mówiłem, że to ja. Nie jakiś psychol. - Nie mów tak do mnie więcej, bo jeszcze moje zmysły mają się dobrze, a przynajmniej ja tak uważam.

-Och, przepraszam. Nie chciałam cię obrazić. Po prostu coś mi się śniło.

-To musiało być straszne. Wiłaś się jakby coś ci się działo. Martwiłem się.

-Nie martw się, nic mi nie jest. To tylko zły sen. - A ja mam przeczucie, że to coś więcej. Pewnie nie powiesz mi co to jest, ale ja i tak się dowiem. Widzę, że coś jest nie tak, Yumi.

-Może chcesz, żebym koło ciebie posiedział, jak będziesz zasypiać?

-Nie, nie przejmuj się, już jest wszystko dobrze. Przepraszam, że cię obudziłam.

-Nic się nie stało. W takim razie śpij już.

-Dobranoc.

-Dobranoc. - Muszę się zastanowić jak porozmawiać z Yumi. Mam nieodparte wrażenie, że to, że przyjechała akurat teraz do Niemiec nie jest bezpodstawne. Coś musiało się wydarzyć i to jak była w Japonii. Może uda mi się z nią jutro porozmawiać, a teraz naprawdę muszę iść spać, bo taka świetna okazja na długi sen nie powtórzy się aż do następnego weekendu.