Rozdział 9

Monachium, mieszkanie Ulricha, czwartek, 22 czerwca, godzina 03:53, Ulrich Stern


Yumi i Ulrich do późna tapetowali swoje wspólne mieszkanie. Dzięki odpowiedniej współpracy i zadziwiającej odporności na zmęczenie, udało im się odnowić wszystkie ściany, zarówno w pokoju, jak i w aneksie kuchennym. Kiedy radośnie ogłosili koniec remontu, Ulrich postanowił wziąć prysznic, żeby zdążyć przyszykować się do pracy. Yumi zdecydowała, że ogarnie się później, żeby nie blokować łazienki w czasie, w którym Stern musi szykować się do wyjścia. Oboje siedzieli teraz przy stole, jedząc kanapki przygotowane przez Yumi.


-Przez ten remont w ogóle nie zmrużyłem oka. Skończyliśmy tapetować dopiero o drugiej, a teraz już muszę wychodzić do pracy. Dzisiaj to mi się wyjątkowo nie chce, chociaż pocieszający jest fakt, że zrobiliśmy naprawdę dużo i w sumie po pracy możemy przywieźć meble i wszystko będzie gotowe. Nie mogę wyjść z podziwu, że nam to tak szybko poszło. Gdybym sam miał remontować to pewnie by mi to z dobry tydzień zajęło, a tak wszystko ogarnęliśmy w jeden dzień. Niesamowite. To teraz tylko przeżyć dzień w pracy, a potem już będzie lepiej. Może dzisiaj nie będzie aż tyle roboty?


Paryż, akademik uniwersytecki, czwartek, 22 czerwca, godzina 08:10, Aelita Schaeffer


Aelita kilka razy włączyła drzemkę na swoim telefonie, próbując przeciągnąć chwilę wstania z łóżka możliwie jak najdłużej. Przez ponad kwadrans obracała się po łóżku, próbując zmusić się do wstania, ale wszystkie jej wysiłki były nieskuteczne. Kiedy wreszcie udało jej się podnieść do pozycji siedzącej i spojrzała na zegar wiszący na ścianie, wyskoczyła z pościeli jak poparzona. Wiedziała, że nie śpieszyło jej się z wstawaniem, ale nie myślała, że minęła prawie godzina od jej pierwszego budzika.


-Och, muszę się pośpieszyć! Zaraz zaczynam zajęcia, a jestem totalnie nieprzygotowana do wyjścia. Że też akurat dzisiaj musiałam wyłączyć budzik i przysnąć! Niech to! Z drugiej strony czemu się dziwić? Wróciłam wczoraj po dziesiątej do akademika. Niewątpliwie wieczór spędzony z Williamem był tego wart. Szkoda, że Jeremy mnie nie zabierał na tego typu wyjścia. Zastanawiam się czy w sumie William czuje coś więcej do mnie. Mam wrażenie, że tak, ale nic mi nie powiedział o swoich uczuciach. Pewnie się wstydzi. A może uważa, że teraz nie jest jeszcze moment na „ckliwe” wyznania? Zresztą nieważne. Korzystaj dziewczyno z wolności – a nie, dopiero co rozstałaś się z jednym facetem, to już kolejnego szukasz! Muszę się za siebie wziąć, jeśli chcę skończyć te studia. Ostatnio za bardzo skupiam się na sprawach sercowych. Koniec z tym. Rozstałam się z Jeremim, a z Williamem nie wiadomo jak będzie – to czas pokaże, więc ja nie będę się zbytnio tym przejmować. Co ma być to i tak będzie – z moją aprobatą, czy bez niej. Teraz się muszę skupić na studiach. No i może przy okazji złapać jakąś dorywczą pracę? Przydałoby się. No nic. Czas się zbierać na zajęcia. Aelita, pełne skupienie!


Nicea, mieszkanie Odda, czwartek, 22 czerwca, godzina 10:02, Odd Della Robbia


W mieszkaniu Odda panował jeszcze większy bałagan niż zwykle, a to wszystko za sprawą wykopywania przez lokatora z szaf i komód wszystkich rzeczy, które mogłyby mu się potencjalnie przydać na weekendowy wyjazd. Pojawiło się kilka nowych stosów ubrań, pomiędzy którymi biegał Della Robbia, poszukując tych konkretnych koszulek, które postanowił zabrać ze sobą.


-Zdecydowanie nie lubię się pakować! Jak ja mam to wszystko zmieścić w bagaż podręczny?! Cholera jasna. Przydałaby się jakaś machina do skompresowania tych łachów! Kto by pomyślał, że podstawowe rzeczy do przetrwania zajmują aż tyle miejsca! Z drugiej strony, mogłem dokupić dodatkowy bagaż, ale ta opcja była zdecydowanie za droga! Czy oni oszaleli na tym lotnisku? Jedna torba wte czy wewte nie powinna im zrobić aż takiej różnicy i bynajmniej jej zabranie nie powinno kosztować drugie tyle co bilet! Chamstwo i prostactwo normalnie! Ja naprawdę bardzo bym chciał to wszystko zabrać! Jest mi to wszystko potrzebne. Tylko jak ja mam to włożyć do torby 20-litrowej?! Co ja biedny teraz pocznę? Nie pozostaje mi nic innego jak zmniejszyć ilość tych rzeczy. Tylko które z nich zabrać, a które zostawić?


Monachium, mieszkanie Ulricha, czwartek, 22 czerwca, godzina 10:14, Yumi Ishiyama


Mieszkanie Ulricha nadal wyglądało jakby przed chwilą wyszła z niego ekipa remontowa, strajkując, że nie będzie już więcej przy tym projekcie pracowała. Jednak zostało ono na tyle posprzątane, żeby można było rozłożyć kanapę, bez obawy, że zostanie ona zaraz ubrudzona farbą lub klejem do tapet. Ishiyama chętnie skorzystała z oferty przespania się na miękkiej pościeli, zaraz po tym jak wzięła szybki prysznic. Spało jej się na tyle dobrze, że nie zawracała sobie głowy zrywaniem się z łóżka, dopóki promienie słoneczne nie zaczęły łaskotać jej po nosie.


-Czas wstawać! Która to godzina? CO?! Ale kiedy zrobiła się dziesiąta?! I dlaczego czuję się jakby mnie walec rozjechał? Co za koszmar. Zdecydowanie za dużo wczoraj się naskakałam przy malowaniu i tapetowaniu mieszkania. Ale warto było! Efekt jest niesamowity! Od razu chce się żyć w takim mieszkaniu! A nie te stare ściany... No, teraz to się czuję zmotywowana! Nawet jeśli pospałam sobie znacznie dłużej niż zwykle. Dobra, ale koniec dywagacji w łóżku, czas się ogarnąć i coś zjeść. O, ale bym sushi zjadła. Dawno nie jadłam. Hm, nawet nie zastanawiałam się, czy gdzieś w okolicy jest jakiś sushi bar. Muszę koniecznie to nadrobić. Może dzisiaj przejdę się po okolicy. Fajnie by było, gdyby coś się znalazło, bo jak nie, to będę zmuszona coś sama przygotować.


Monachium, samochód Ulricha, czwartek, 22 czerwca, godzina 10:59, Ulrich Stern


Uradowany Ulrich doręczył właśnie ostatnią paczkę jaką miał tego dnia na pace do adresata. Uśmiechnął się ciepło do mężczyzny, który ją od niego odbierał, pożegnał się i pobiegł w stronę swojego dostawczaka. Pośpiesznie wsiadł i odpalił silnik.


-Nie mogę w to uwierzyć! Gdzieś koniecznie muszę to zapisać! Dzisiaj szef pozwolił mi zjechać wcześniej na bazę! I to już o jedenastej! Cudownie! A to wszystko w zamian za te wczorajsze nadgodziny i korki! Może jednak nie będę zmieniał tej pracy? Ostatecznie nie jest taka zła. Przynajmniej pracuję z fajnymi ludźmi. Są bardzo mili, a jak dowiedzieli się, że robię remont mieszkania to nawet zaoferowali swoją pomoc! Niesamowite! Oczywiście podziękowałem im bardzo za ofertę. Sądzę, że nie będę musiał z niej korzystać. Mam przecież Yumi do pomocy. Ona wszystko świetnie organizuje i bardzo sprawnie wczoraj odświeżyliśmy ściany. Mam nadzieję, że dzisiaj równie sprawnie ogarniemy temat mebli. Byłoby świetnie, gdyby jeszcze dzisiaj wszystko udało się poskręcać, bo jutro nie będzie czasu. Jak wrócę z pracy to w sumie niemal od razu będę jechał po Odda. Masz ci los. Mógłby przylecieć w sobotę. Byłoby więcej czasu na przygotowania. Z drugiej strony mogłem się zabrać za to wcześniej.


Nicea, mieszkanie Odda, czwartek, 22 czerwca, godzina 12:03, Odd Della Robbia


Odd odłożył na bok torbę, którą próbował po raz dziesiąty przepakować, tak żeby wszystko, czego potrzebował się do niej zmieściło. Popatrzył leniwie na zegarek i nagle zerwał się z kanapy, nie mogąc uwierzyć w to co pokazuje mu to urządzenie. Dla pewności sięgnął jeszcze po telefon i na nim sprawdził godzinę. Ku jego rozczarowaniu, oba urządzenia pokazywały ten sam czas.


-No nie mogę! Kiedy zrobiła się już dwunasta?! Tyle czasu zmarnowałem na to cholerne pakownie i do tego jeszcze nie skończyłem! Jeszcze mi brakuje żebym spóźnił się do pracy! Muszę się szybko zbierać. Wiem, że dzisiaj się dogadałem z kumplem, że przyjdę dopiero na drugą, ale to nie znaczy, że jeszcze do tego się spóźnię. Szef by mi tego nie darował. Już słyszę jak na mnie krzyczy „Znowu się spóźniłeś Della Robbia! Odpracujesz to jutro na zmywaku!”. Bla, bla, bla. Wszystko fajnie, ale nie mam jutro czasu na pracę, bo zaczynam mój mikro urlop i praca jest ostatnim miejscem, w którym będę chciał się pojawić. Nie mogę się więc spóźnić dzisiaj nawet o sekundę. No, zbieramy się! Zbieramy!


Monachium, mieszkanie Ulricha, czwartek, 22 czerwca, godzina 12:07, Yumi Ishiyama


W mieszkaniu Ulricha panowała niczym niezakłócona cisza, którą Yumi się delektowała, przyglądając się efektom remontu pomieszczenia. Nagle rozległ się dzwonek jej telefonu. Ishiyama słysząc dzwoniący na całe mieszkanie telefon, próbowała go namierzyć wzrokiem, co okazało się być nie lada wyzwaniem.


-Gdzie ten głupi telefon dzwoni? Znowu go zgubiłam. Masz babo placek. Gdzieś się schował telefoniku kochany? O tutaj jesteś. Ulrich dzwoni. Czyżby coś mu dzisiaj wypadło i wróci później?

-Tak, słucham?

-Cześć Yumi! Słuchaj, będziesz w stanie się przygotować do wyjścia tak do dziesięciu minut? - A co w tym trudnego? Przecież nie jestem w piżamie...

-Pewnie. A po co ten pośpiech?

-Widzisz, dzisiaj skończyłem wcześniej, więc możemy od razu pojechać do meblowego.

-To świetnie! Założę buty i już mogę wychodzić.

-Super. To spotkajmy się na parkingu przed blokiem.

-Dobra. To do zobaczenia.

-Do zobaczenia. - O wow. Nie spodziewałam się, że wyjdzie wcześniej z pracy. Ale to dobrze się składa. Będziemy mieli przynajmniej więcej czasu na zastanowienie się, które meble wybrać. I kto wie? Może dzisiaj jeszcze je złożymy. Byłoby super, gdyby plan maksimum się udał!


Japonka odłożyła telefon na stolik, po czym zerwała się z krzesła, żeby zobaczyć, czy rzeczywiście jej strój i fryzura nadają się na wyjście do ludzi. Przeglądając się w lustrze, stwierdziła, że prezentuje się dobrze i jedyne co zdecydowała się poprawić, to włosy, które były nieco poczochrane. Kiedy już się uczesała, ubrała buty, a następnie zabierając ze sobą telefon, wyszła z mieszkania, kierując swoje kroki w stronę parkingu przed blokiem.


Paryż, budynek uniwersytetu, czwartek, 22 czerwca, godzina 13:10, Aelita Schaeffer


Aelita wyszła z auli wykładowej, pakując swój notatnik i długopis do jeansowej torby, która była jej nieodłącznym towarzyszem, za każdym razem, kiedy wychodziła na zajęcia. Wyjęła z kieszeni telefon, a następnie sprawdziła w nim swój harmonogram czwartkowych wykładów i ćwiczeń.


-To jeszcze tylko dwa bloki zajęciowe i będzie chwila na wytchnienie. Teraz mogę sobie chwilkę odpocząć. Może coś zjem? W końcu to przerwa obiadowa. Nie mam tylko pomysłu co bym mogła zjeść. Może pójdę na chińszczyznę? Albo może do tej restauracji na rogu? O. SMS. Ciekawe od kogo. Pewnie kolejna reklama od operatora. Ileż można? A jednak nie. To William!

Co tam Księżniczko? Jak mija dzień?” - Jak miło z jego strony, że napisał!

Wszystko w porządku, chociaż zajęcia mi się dzisiaj bardzo ciągną. Mam teraz przerwę obiadową.”

Serio? A do której?” - Czyżby chciał się ze mną spotkać?

Do 15:30”

A jadłaś już obiad?”

Nie”

W takim razie zapraszam cię na obiad.” - On naprawdę mnie podrywa. Nie. Stop! Aelita obiecałaś sobie coś dzisiaj rano i nie rezygnuj z tego tak szybko.

Nie żartuj proszę” - Cóż, przynajmniej podroczę się z nim chwilę.

Jestem śmiertelnie poważny. Będę za 5 min :) ”

Skoro nalegasz, to zgoda ;) Koło fontanny?” - Chyba nie umiem być aż taka oziębła jakbym chciała. Poza tym całkiem mi się podoba jego podejście. Jeremy nie interesował się mną tak bardzo. Zawsze komputery były ważniejsze. William jest naprawdę miłą odmianą i chociaż nie chcę tego przyznać to mam cichą nadzieję, że coś nam z tego więcej wyjdzie.

Tak. Do zobaczenia!”

Do zobaczenia :D” - Nie powinnam się mu tak łatwo dawać bajerować. Muszę popracować nad moim wizerunkiem kobiety niedostępnej. Tylko coś mi nie wychodzi. Może zadzwonię wieczorem do Yumi i trochę ją podpytam jak ona to robi, że trzyma facetów na dystans?


Monachium, sklep meblowy, czwartek, 22 czerwca, godzina 13:46, Ulrich Stern


Ulrich i Yumi od ponad godziny spacerowali pomiędzy wystawami, przedstawiającymi różne aranżacje pokojów dziennych i sypialni. Chociaż skupiali się na znalezieniu “mebli idealnych” do ich wspólnego mieszkania, to co jakiś czas przystawiali, podziwiając meble, które niekoniecznie byłby dla nich przydatne. Yumi była bardzo zauroczona nowoczesnymi aranżacjami sypialni dla dwojga, natomiast Ulrich zwracał szczególną uwagę na projekty łączące meble typowo gamingowe z prostymi łóżkami jednoosobowymi. 


-Tak jak myślałem, trochę nam zejdzie w tym sklepie. Ile tu jest łóżek? Rozkładane, kontynentalne, na antresoli, szersze, węższe, z drewnianą ramą, z metalową ramą, z gąbkowym materacem, z materacem ze sprężynami... I jak tu wybrać? Yumi się chyba tym tak nie przejmuje jak ja. Zresztą już wybraliśmy regał na książki, szafkę i stolik z krzesłami. Została nam tylko kanapa lub łóżko. Problem w tym, że jeszcze się nie zdecydowaliśmy, czy lepiej wyglądałby narożnik i sofa, czy może jednak jedno normalne łóżko i kanapa do tego. Można powiedzieć, że to taki nasz spór koncepcyjny. Yumi wolałaby opcję z narożnikiem. Jak to sama argumentowała, że będzie więcej miejsca do spania, bo narożnik jest dwuosobowy i sofa też. Ja natomiast chciałbym mieć chociaż namiastkę sypialni i mieć normalne łóżko ramowe z materacem i do tego może być jakaś kanapa dla gości np. dwuosobowa. Niestety chyba wyjdzie na jej. Naprawdę nie mam pomysłu jak obalić jej argument, że przecież jest to tak naprawdę pokój dzienny, czy jak kto tam woli salon (naprawdę daleko temu do salonu, ale się nie kłócę) i przy okazji jest to też sypialnia, więc łóżka muszą spełniać dwie funkcje, zarówno nocną, jak i dzienną. No i jeszcze do tego okazuje się, że najprostsze łóżko, jakie bym chciał nie ma nawet szuflady na pościel, więc moja koncepcja upadła już do reszty.

-No to co? Może weźmiemy ten narożnik i sofę do kompletu? - No i po co się mnie pytasz? Przecież właśnie doszedłem do tego, że muszę ci przyznać rację. Nie zamierzam wywoływać Trzeciej Światowej w tym sklepie.

-Chyba tak.

-Zobaczysz, narożnik będzie bardzo wygodny dla ciebie, a ta sofa idealnie się nada dla mnie. - A może ja nie chcę spać na narożniku, hm?

-A co z innymi gośćmi, którzy do nas przyjadą?

-Dobre pytanie. Nie rozważałam tego jeszcze. Gdyby przyjechała Aelita, to mogłabym spać razem z nią. Dziewczyny często tak robią. No, ale inaczej sprawa ma się z facetami… - O Boże, tylko nie to… 

-Taa. Nawet nie próbuj mi mówić, że mam spać z Oddem... Współdzielenie z nim pokoju w internacie było katorgą, więc pomyśl jaką byłoby spanie razem. Feee. - Nawet jak o tym mówię, brzmi to strasznie… Nie chcę nawet o tym więcej myśleć!

-Nie dasz mi dokończyć zdania. No wiesz co? - Oj chyba trochę przesadziłem z tym dramatyzowaniem. Ale dajcie spokój, ja i Odd w jednym łóżku… Nie… 

-Przepraszam.

-A wracając... To miałam właśnie mówić, że faceci razem nie śpią i pojawia się tutaj problem. Z drugiej strony nie ma za bardzo miejsca na trzecie łóżko… - Nobla ci za to odkrycie raczej nie dadzą… 

-To prawda. Mamy bardzo ograniczony metraż. Ale zawsze mamy do dyspozycji materac dmuchany, na którym śpię teraz. Możemy go rozłożyć koło stołu. Powinien się zmieścić. - Kurde, jaki ja się ostatnio kreatywny zrobiłem. Nie mogę w to uwierzyć… 

-Masz rację. Odd prześpi się na podłodze. Ewentualnie, ty możesz się przespać na podłodze. - Dlaczego znowu ja?!

-Żartujesz? Jestem bardzo gościnny, ale nie aż tak. Już mam dość spania na tym materacu.

-Ach tak? Przecież mówiłam ci, że w każdym momencie możemy się zmienić. Ja nie mam nic przeciwko. Wystarczyło powiedzieć, że ci nie pasuje! - No to jest źle. Po co ja to w ogóle powiedziałem? Niech to szlag trafi. Trzeba to jakoś załagodzić. Tylko jak?

-Jesteś kobietą, jak mogłem ci pozwolić spać na podłodze?

-To znaczy, że kobiety są gorsze od mężczyzn? - Nie o to mi chodziło. Jest coraz gorzej. Ratunku! 

-Tego nie powiedziałem. Chodzi mi o to, że jesteś moją przyjaciółką...

-A Odd jest twoim przyjacielem. - Jak ja z tego wybrnę?! Jednak nie jestem taki kreatywny, jak myślałem… 

-No jest, ale to nie znaczy, że od razu oddam mu moje nowe łóżko.

-Jesteś niepoważny. To tylko dwa dni. - To nie tylko dwa dni, to AŻ dwa dni. Poza tym, nie zamierzam mu oddawać mojego nowego łóżka!

-Wiedziałem, że tego nie zrozumiesz. Faceci już tak mają i tyle.

-Chcesz powiedzieć, że jestem ograniczona?! - Niech mnie ktoś stąd zabierze! Przecież ona mnie zaraz zamorduje!

-Yumi, wrzuć na luz. Masz dzisiaj jakiś gorszy dzień, czy co?

-Nie. Za to chyba ty masz. - Ja? A dlaczego ja?

-Uspokójmy się, bo do niczego konstruktywnego nie dojdziemy, jeśli dalej będziemy rozmawiać w ten sposób.

-Masz rację. - Jak dobrze. Stara, dobra Yumi wróciła. Teraz można próbować rozmawiać. Żebym tylko znowu nie nadepnął jej na odcisk! Błagam!

-Chodziło mi o to, że Odd nie będzie zły, jeśli prześpi się na materacu. Sam nawet powiedział, że wystarczy mu dmuchany materac i śpiwór.

-Skoro tak, no to dobrze. W sumie to ty jesteś gospodarzem. - No właśnie, to ja przyjmuję gościa, więc to ja zdecyduję gdzie będzie spał.

-Dobrze, więc bierzemy ostatecznie ten narożnik i sofę, tak? - Weźmy już cokolwiek i chodźmy stąd, bo wszyscy się na nas gapią… 

-No chciałabym. Będzie to wyglądało bardzo porządnie w mieszkaniu i do tego nie zajmuje zbyt dużo miejsca po złożeniu.

-Super. W takim razie chodźmy do magazynu, żeby nam wydali mebelki. - Kryzys zażegnany. Szybko poszło. Szczerze, to spodziewałem się znacznie dłuższej kłótni „o nic”. Ale może nie będę wywoływał wilka z lasu?


Paryż, plac przed uniwersytetem, czwartek, 22 czerwca, godzina 15:34, William Dunbar


William i Aelita zjedli razem obiad, ciesząc się przy tym swoim towarzystwem. Żartowali i śmiali się w najlepsze, a gdy zbliżała się trzecia po południu Dunbar odprowadził swoją przyjaciółkę pod budynek uniwersytetu. Znajomi chcieli spędzić ze sobą więcej czasu, ale niestety kolejny wykład tego dnia w harmonogramie Aelity zbliżał się nieubłaganie. Dziewczyna przytuliła po przyjacielsku Williama, po czym ruszyła w kierunku sali wykładowej.


-Lubię miło spędzić czas. Zwłaszcza z Aelitą. W sumie to każdy czas nie spędzony na obserwacji Jeremiego i jego znajomych jest czasem bardzo dobrze spędzonym. No, ale z Aelitą ten czas staje się wyjątkowy. Ona zawsze wnosi taką radosną atmosferę. Jest niesamowita. Naprawdę nie mogę zrozumieć dlaczego Jeremy ją zostawił. Taka ciepła i miła osoba zasługuje w życiu na wszystko co najlepsze. Może jutro zaproszę ją na jakąś kolację? Wydaje mi się, że to jest świetny pomysł. Potem możemy iść na spacer. Dobra, koniec przerwy, czas wrócić do pracy. Do tej nudnej i monotonnej roboty. Chciałbym, żeby to się wszystko już skończyło. Chcę się jak najszybciej uwolnić od tej pracy. Znajdę sobie jakąś inną, dużo ciekawszą fuchę. Szkoda tylko, że to pieśń przyszłości. Jeszcze wiele miesięcy minie zanim będę mógł odejść i zostawić wszystkie te tajemnice za sobą.


Obrzeża Paryża, miejsce tajnego spotkania, czwartek, 22 czerwca, godzina 17:23, Jeremy Belpois


Jeremy ubrany w kraciastą koszulę z niebieskimi akcentami i spodnie jeansowe, stał przy jednej z opuszczonych fabryk na obrzeżach miasta. Tupał prawą nogą z wymalowaną na twarzy frustracją, co chwila zerkając na złoty zegarek na swoim nadgarstku.


-No i gdzie jest ta Laura? Ileż można czekać? W dodatku dalej nie rozumiem dlaczego spotykamy się w takich dziwnych miejscach. Przecież nikt nas nie obserwuje. Ona ma jakąś obsesję na tym punkcie. Zamiast spotykać się w centrum miasta, to musimy szukać jakiś dziwnych lokalizacji na jego obrzeżach. Zdecydowanie to przesada.

-Cześć Jeremy! - No nareszcie! Ileż można czekać kobieto!

-Hej. A gdzie reszta? - Tylko mi nie mów, że się spóźnią. Ty już jesteś wystarczająco spóźniona. 

-Dzisiaj nie przyjdą. Powiedziałam im, że sama to załatwię. - To po cholerę mnie tu ściągnęłaś, jak reszty nie będzie?

-Aha, to co tym razem?

-Nic wielkiego. Sam zobacz. - Oczywiście, po co powiedzieć wprost czego się chce, lepiej jest kazać się domyślać. Co za masakra. Trudno, zobaczmy co my tu mamy. Oho, będzie z tym dużo roboty. Aż się odechciewa jak na to patrzę.

-Po co to komu?

-Jak to po co, Jeremy? Do naszego projektu. - Chcesz mi powiedzieć, że mamy użyć tego złomu w naszym projekcie?!

-Domyślam się. Chodziło mi o to, że kto jeszcze w tych czasach korzysta z tak przestarzałych metod?

-Myślałam, że dadzą najlepszy efekt. - Tak, jasne, chyba w minionej epoce… 

-Guzik się znasz. To trzeba rozwiązać inaczej.

-Dobra, to masz czas do jutra, żeby pokazać coś lepszego. Jeśli się nie wyrobisz, wdrażamy moje rozwiązanie. - Głupia umowa. Jasne, że mam coś lepszego do wdrożenia, niż to co przyniosłaś.

-Zgoda.

-To co? Randka? - Jak randka? 

-Teraz?

-No teraz, a niby kiedy? - No, może w sobotę? Albo kiedyś tam w przyszłości… 

-Myślałem, że na randki to trzeba się umawiać… - Poza tym to chyba ja powinienem cię zaprosić…?

-Nie bądź taki staroświecki! Chodźmy! - Nie no, bez przesady. Tak bez zapowiedzi?

-No... Dobra… - Ostatecznie, co mi szkodzi pójść? Ostatnio było całkiem fajnie.

-Tutaj niedaleko jest kawiarnia. A potem możemy pojechać taksówką do mnie. - Trzeba było powiedzieć od razu, że chcesz iść na randkę, a nie się umawiać na jakieś tajne spotkania.

-Jeśli chcesz.

-Nawet nie wiesz jak bardzo chcę. - Ale ona potrafi zakręcić człowiekowi w głowie. Szkoda, że Aelita tak nie umiała (gdyby umiała to pewnie byśmy się nie rozeszli). Do niej nie miałem aż tak miękkiego serca. Laurze nie sposób odmówić.


Monachium, mieszkanie Ulricha, czwartek, 22 czerwca, godzina 20:57, Yumi Ishiyama


Zaraz po powrocie ze sklepu meblowego, Ulrich i Yumi wnieśli do mieszkania, wszystkie zamówione meble. Część z nich, która nie od razu się zmieściła, musiała poczekać na korytarzu przed mieszkaniem. Ulrich szybko zmontował regał i szafkę, więc Yumi mogła poukładać książki i płyty na swoich miejscach, a także schować swoje rzeczy do szafki. Potem przyszła kolej na wniesienie narożnika i sofy, czego z trudem udało im się dokonać, ponieważ narożnik okazał się ciut za szeroki w stosunku do szerokości drzwi wejściowych, więc przyjaciele musieli się nieźle namęczyć, żeby mebel przeszedł przez to wąskie gardło. Kiedy już ustawili sofę i kanapę, jako ostatni element nowego wyposażenia pokoju został ustawiony stół i cztery krzesła do niego.


-Genialnie to wszystko wygląda! I jak szybko nam się udało to wszystko poskładać! Jestem pod wrażeniem! Naprawdę jesteśmy z Ulrichem świetnym teamem. Z perspektywy czasu żałuję, że zaniedbywałam tą relację. Moglibyśmy być teraz na zdecydowanie wyższym etapie, niż jesteśmy teraz. No i jeśli bym zbuntowała się rodzicom i nie wróciła do Japonii, to cała ta chora sytuacja z Tetsuo nie miałaby miejsca. Zdecydowanie byłoby lepiej. No, ale nie da się zmienić przeszłości. Ona jest jaka jest i nic tego nie zmieni. Trzeba żyć dalej. Nigdy nie wiadomo co przyniesie jutro. Chociaż, akurat łatwo się domyślić w przypadku jutra, tego konkretnego, że przyniesie ono Odda. Już nie mogę się doczekać spotkania z nim – tyle lat się nie widzieliśmy!

-No to co? Fajrant na dziś? - Jasne! Padam z nóg!

-Pewnie, że tak. Nie licz dziś na to, że zrobię kolację. W ogóle nie mam siły.

-Domyślam się, dlatego dzisiaj ja coś zrobię. Chyba, że wolisz coś zamówić? - O tak, chętnie bym coś zamówiła… Może pizzę albo sushi?

-Mów dalej...

-Co powiesz na pizzę? - Tak, tak, tak. Pizza brzmi super!

-W sumie to dawno nie jadłam, więc chętnie przystanę na twoją propozycję.

-Oki, to jaką byś zjadła? - Na pewno nie Hawajską.

-Nie mam jakichś wygórowanych wymagań. Byle nie z ananasem.

-Rozumiem. Nie z ananasem. A z tuńczykiem, czy z szynką? - Też pytanie. Tuńczyk dobrze pasuje do sushi, a nie do pizzy.

-Zdecydowanie z szynką.

-Dobra, to zamawiam. - Całkiem miło jak ktoś inny troszczy się o jedzenie, nawet jeśli jest zamawiane. Zawsze jest to okazja, żeby trochę odsapnąć.


Paryż, akademik uniwersytecki, czwartek, 22 czerwca, godzina 21:44, Aelita Schaeffer


Aelita siedziała przy swoim biurku w pokoju, próbując przygotować projekt na ćwiczenia, które miały się odbyć następnego dnia. Nie mogła się jednak w ogóle na tej czynności skupić, bowiem jej myśli cały czas zajmował William. Był taki miły i przyjacielski, a do tego z czasem zrobił się bardzo przystojny. 


-Zdecydowanie muszę porozmawiać z Yumi. Odbija mi. Naprawdę mi odbija. Jak ja mogę w ogóle myśleć o Williamie w ten sposób?! Nie ma na co czekać. Dzwonię do niej i już. Chociaż nie. No bo co ja jej powiem? „Cześć, rzucił mnie Jeremy, to sobie Williama przygruchałam”? To nie jest najlepsza opcja. Lepiej zadzwonię do niej jak już będę pewna, czy z Williamem wyjdzie coś bardziej poważnego. Wtedy będzie przynajmniej o czym porozmawiać. A teraz naprawdę muszę się zmusić do zrobienia tego projektu na jutrzejsze ćwiczenia. No ruchy, ruchy!